Większość ludzi, która czyta moje wpisy o ogródku, testowaniu kiepskich produktów czy rodzinnych wycieczkach, nie wie pewnie, że jestem wręcz zauroczony tym, jak mógłby wyglądać świat po apokalipsie zombie.
Nie, nie chodzi o samą inwazję umarłych – ta wydaje się wyjątkowo nieprzyjemna, głównie przez ten cały bałagan i społeczny rozkład. Chodzi o tę czystą, surową prostotę, która by po niej nastała. Nagle wszystkie problemy stałyby się nieprawdopodobnie podstawowe. Gdzie znaleźć czystą wodę, jak zabezpieczyć schronienie, z kim dzielić się ostatnią konserwą. Czysty, piękny zdrowy rozsądek i walka o przetrwanie.
I choć nie jestem komandosem, tylko facetem, który potrafi niechcący zepsuć młotek, ale za to ma niezły refleks, gdy trzeba uciekać przed osą – to uważam, że w takim świecie trzeba umieć dać sobie radę. Dlatego od lat, w wolnych chwilach, myślę o strategiach przetrwania. To moja mała, prywatna ucieczka od codzienności.
A skoro już się do tego przyznałem, mam dla was coś przydatnego w dzisiejszych czasach, a zwłaszcza na wypadek, gdyby jednak coś poszło nie tak. Oto przewodnik po tym, co naprawdę liczy się w pierwszej kolejności.
Plecak ewakuacyjny – minimalizm to podstawa!
W internecie znajdziecie poradniki o plecakach idealnych – przygotowane przez byłych komandosów. Zawierają one 100 pozycji, ważą 50 kilogramów i są kompletnie bezużyteczne dla kogoś, kto nie jest mułem pociągowym. Moja filozofia jest inna. Ważysz mniej, idziesz dalej, żyjesz dłużej.
Oto lista absolutnego must-have. Wszystko musi zmieścić się w jednym, wygodnym plecaku.
- Butelka wody 1L lub 1,5L. Oczywista oczywistość. Ale butelka musi być twarda, wielorazowa. Można ją napełnić, można nią uderzyć.
- Mały filtr do wody lub tabletki odkażające. Krany przestaną działać w ciągu pierwszej doby. Każda kałuża, każdy strumyk stanie się potencjalnym źródłem zarazy. Nie pij bez filtrowania, chyba że wolisz umrzeć na czerwonkę niż zostać zombie.
- Metalowy kubek. Do gotowania, do picia, do zbierania deszczówki. Uniwersalne naczynie przetrwania.
- Wysokokaloryczne batony. Na pierwsze 48 godzin szoku. Coś, co da ci energię do myślenia, bez potrzeby gotowania.
- Nie samymi konserwami człowiek żyje. Polecam suszone mięso, zupki i dania liofilizowane. Wystarczy zalać gorącą wodą.
- Herbata w torebkach i kawa rozpuszczalna. Tak. Bez kawy nie masz siły uciekać. To fakt naukowy.
- Multiwitamina. Gdy twój jadłospis skurczy się do konserwy i suszonego jabłka, te tabletki uratują cię przed szkorbutem.
- Bandaże, plasterki, coś na opatrunek. Nie po to przetrwasz hordę zombie, żeby umrzeć z powodu zaniedbanego zadrapania na kolanie.
- Środek przeciwbólowy. Na głowę, na plecy, na stan świata.
- Tabletki na biegunkę. Uwierz mi, w świecie bez kanalizacji jest to broń o znaczeniu strategicznym.
- Antybiotyk o szerokim spektrum działania. Jeśli uda ci się gdzieś zdobyć – schowaj jak skarb.
- Nóż wielofunkcyjny. Do krojenia, cięcia, otwierania, majsterkowania i wbijania w głowy zombie. Przedłużenie twojej ręki.
- Latarka czołowa z zapasem baterii. Dwie ręce wolne podczas ucieczki to podstawa.
- Powerbank solarny i kabel do ładowania. Szansa na naładowanie telefonu to szansa na zdobycie informacji. Nie licz na nią, ale bądź przygotowany.
- Lustereczko sygnałowe. Małe, lekkie. Do sygnalizacji, do podglądania za rogiem. Genialne w swej prostocie.
Dlaczego szampon na sucho jest ważniejszy niż siekiera? Bo chcesz przeżyć. Higiena to nie fanaberia tylko kwestia życia i śmierci. Brud przyciąga choroby, a choroby przyciągają uwagę. Kilka chusteczek nawilżanych i mały ręcznik nie zajmą miejsca, a mogą ci uratować skórę. Dosłownie.
Twój plecak nie powinien ważyć więcej niż 10-15 kg. Spakuj go. Postaw w przedpokoju. I pamiętaj – to nie jest muzeum twoich fantazji, to twój bilet do przetrwania. W każdej chwili musisz być gotów go chwycić i wybiec z domu. Bo wystarczy jedno ugryzienie.
Tak, to jedna z tych rzeczy, o których większość ludzi nie wie. Gdy wyobrażam sobie świat po wszystkim, nie widzę chaosu. Widzę ciszę, prostotę i czysty, piękny zdrowy rozsądek. I plecak, który jest na to wszystko gotowy.
A teraz, jeśli pozwolicie, idę sprawdzić, czy moje świnki morskie nie planują czasem przejęcia władzy na świecie w razie braku dostaw siana. Zawsze warto być przygotowanym.