Druga połowa października nie pozostawia złudzeń – noce są coraz chłodniejsze, a niebo częściej płacze, niż się uśmiecha. Wielu z was zebrało już ostatnie plony i z utęsknieniem albo z lekką nerwowością wyczekuje zimy.
Ja zbiory mam już za sobą. Teraz pora na mój mały, jesienny rytuał, który z pewnością przyniesie ogromne korzyści, gdy przyjdzie czas na wiosenne ożywienie. To prosta koncepcja, oparta na trzech filarach: sprzątaniu, nawożeniu i okrywaniu. Stosując się do tych kroków, dasz swojej ziemi porządne wakacje i obudzisz ją w świetnej formie.
Krok 1: Notatki!
Zacznijmy od rzeczy, którą zawsze odkładam na ostatnią chwilę, a która jest cholernie ważna. Nie działaj w myśl zasady „Przecież na pewno pamiętam, gdzie co rosło! Wpatrywałem się w te grządki miesiącami!”. Zaufaj mi – zapomnisz. To już sprawdzone. Więc zanim cokolwiek wyplewisz, zrób szybką notatkę, co gdzie rosło w tym sezonie. Twoja przyszła, wiosenna jaźń, planując płodozmian, podziękuje ci za to pod niebiosa. Dotyczy to nawet najmniejszych balkonowych ogródków!
Krok 2: Wielkie sprzątanie!
To dość oczywiste, ale przyjrzyjmy się temu ostatniemu, celowemu wysiłkowi przed nadejściem śniegu. Chodzi o zgrabienie i usunięcie wszystkich martwych roślin, liści i niedobitków warzyw, których nie zdążyłeś zebrać. Po co? To nie tylko kwestia estetyki, chociaż zadowolona małżonka to bezcenny bonus. Przede wszystkim pomaga to wyeliminować schronienie dla chorób i szkodników, które uwielbiają zimować w takich resztkach.
Mała, słabo-humorystyczna uwaga od autora. Jeśli trzymasz w ogrodzie kamienie lub donice, zajrzyj pod nie. Ślimaki mogą próbować wynająć je na swoje zimowe mieszkanko. A ty tego nie chcesz.
I najważniejsze. Wyrwij chwasty. Wszystkie chwasty. To ostatni moment, żeby im pokazać, kto tu rządzi.
Krok 3: Nawożenie!
Twoja gleba przez ostatnie pół roku ciężko dla ciebie pracowała. Teraz jest wyczerpana i zasługuje na solidny posiłek. Niektórzy robią to wiosną, ale pomyśl o tym jak o zażyciu witamin przed sezonem grypowym – lepiej zapobiegać, niż leczyć.
Królem nawożenia jest, oczywiście, kompost. Ci z nas, którzy go produkują, przysięgają na jego moc. Czas wyciągnąć ten dojrzały, całoroczny skarb z kompostownika i rozłożyć go na grządkach. Możesz go delikatnie wkopać lub położyć na wierzchu. Kompost to najzdrowszy sposób na napowietrzenie i wzbogacenie gleby.
Jeśli kompostu nie masz, możesz użyć nawozów sklepowych. Dobrym pomysłem jest też wymieszanie ziemi z wapnem lub popiołem drzewnym.
Krok 4: Kołderka dla grządki!
Poświęciłeś czas i energię na czyszczenie i nawożenie. Nie pozwól, by zimowe warunki zniweczyły twój trud! Najłatwiejszą opcją są agrowłókniny czy folie, ale mają wadę – mogą stłumić wiosenne wzrosty, przyciągnąć mrówki i ślimaki.
Dlatego moja preferowana metoda to mulczowanie. To taki wybór bardziej naturalnej kołderki. Możesz użyć siana, słomy, zrębków, rozdrobnionych liści czy skoszonej trawy. Ta warstwa nie tylko chroni glebę przed mrozem i wiatrem, ale rozkładając się, dokarmia ją. Działa gdy ty odpoczywasz.
Koniec!
I to by było na tyle. Teraz niech zima rzuca, co chce – surowe temperatury, gwałtowne burze, opady śniegu. Ty możesz spać spokojnie, wiedząc, że twoja gleba jest zabezpieczona, odżywiona i gotowa, by odwdzięczyć ci się wiosną.
A na sam koniec – nie zapomnij porządnie wyczyścić i schować narzędzi. One też zasłużyły na zimowy urlop. Idź i zmieniaj swój ogród, a potem zarezerwuj sobie kilka miesięcy na to strategiczne, ogrodnicze nicnierobienie!
