Może to zabrzmieć jak oczywistość, ale robi się zimno. Czasem nawet bardzo zimno. A jak nie zimno, to przynajmniej mokro, bo deszcz leje się z nieba jak szalony. Wkrótce pojawi się też śnieg, lód i całe to zimowe dziadostwo, przez co niektórzy moi stali goście w ogródku mogą mieć problem ze znalezieniem czegokolwiek do jedzenia i picia. Dlatego od jesieni aż do wiosny pilnuję, żeby wszystkie karmniki i poidełka były dobrze zaopatrzone.
Kto odleciał, a kto został? Obecnie wielu moich letnich gości odlatuje na południe — więc przez kilka miesięcy nie zobaczę Kopciuszków. Ale za to znów pojawiły się Rudziki! Te małe pomarańczowe zuchy, jak co roku, zamieniają się w zimowych rezydentów. Wydaje mi się, że spędzają zimę tutaj, a wiosną ruszają na północ — trochę jak emeryci, tylko w odwrotnym kierunku.
Od kilku lat obserwuję, co zjadają poszczególne gatunki, i dla każdego staram się przygotować osobne stanowisko. To nie tylko edukacja, ale też sposób, by lepiej poznać swoich gości i ich upodobania. A ptaki, jak się okazuje, potrafią być bardzo wybredne. I bardzo, bardzo bałaganiarskie.
Dlaczego nie mieszam wszystkiego do jednego karmnika? Większość ptaków używa dzioba jak wideł – grzebią w karmniku, aż znajdą to jedno ziarenko, które smakuje najlepiej. Niektóre idą dalej i rozgarniają jedzenie pazurami. Reszta karmy ląduje oczywiście na ziemi, a ja mogę się bawić w sprzątanie każdego popołudnia. Dlatego unikam gotowych mieszanek. Często są pełne wypełniaczy – tanich ziaren zbóż, których moi goście nawet nie tkną. Wolę podawać składniki osobno, bo wtedy każdy znajdzie coś dla siebie, a ja nie muszę sprzątać połowy ogródka.
Kupuję nasiona bez łupin – bo ptaki mają z tym mniej zachodu, a ja mniej brudu pod karmnikiem. Z moich obserwacji wynika, że absolutnym hitem jest łuskany słonecznik. W moim największym karmniku, tym zadaszonym, żeby deszcz nie zamienił kolacji w kleik, to właśnie on gra główną rolę. Przylatują tam Sikorki Bogatki, Modraszki i Wróble — właściwie codziennie. Jeszcze nie zamontowałem tam kamerki, ale nie ukrywam, że mam takie plany.
Zimowy jadłospis? Ptaki mają błyskawiczną przemianę materii — dlatego potrzebują dużo kalorii i tłuszczu. Trzy rzeczy, które zawsze się sprawdzają, to słonecznik, łój i orzeszki ziemne. Orzeszków mam dwa rodzaje, jedne drobno kruszone dla sikorek i wróbli, które wolą małe kąski oraz całe, niesolone dla większych gości — głównie gołębi grzywaczy.
Te drobne są wysoko, obok poidełka i karmnika ze słonecznikiem, natomiast całe orzeszki mieszam z płatkami owsianymi i pszennymi oraz owocami – jabłkiem, aronią i czerwoną porzeczką. To przysmak kosów i rudzików, ale jak pokazała kamera – czasem zaglądają tam też myszy leśne, które prowadzą bardzo aktywne życie nocne i chyba wiedzą, że są nagrywane.
Owoce podaję zawsze świeże i pokrojone. Suszone nie są najlepszym pomysłem – po zjedzeniu pęcznieją i mogą zaszkodzić, zwłaszcza małym ptakom. Jest jeszcze jeden składnik, który u mnie robi furorę – suszone larwy mącznika młynarka. Bogate w białko i tłuszcz, uwielbiane przez sikorki, rudziki i kosy. Wyglądają trochę jak coś obrzydliwego, ale w ptasim świecie to odpowiednik steku z frytkami.
Nowe eksperymenty? Ostatnio trafiłem na dwa pomysły, które chcę przetestować tej zimy. Pierwszy to masło orzechowe jako zamiennik łoju lub słoniny. Podobno jest jednym z najzdrowszych i najbardziej lubianych ptasich przysmaków. Ma odpowiednią konsystencję i wysoką kaloryczność — a przy okazji nie topi się tak szybko. Trzeba tylko pamiętać, żeby było bez soli, cukru, ksylitolu i tłuszczów utwardzonych. Można je nawet rozsmarować na pniu drzewa!
Drugi pomysł to karmnik z kłody – kawałek pnia z zachowaną korą, w którym wywierca się otwory i wypełnia je właśnie łojem lub masłem orzechowym. Dla ptaków to wygląda naturalnie — jak prawdziwy pień pełen larw. A dla mnie to świetna okazja, żeby zbudować coś nowego i poobserwować, kto pierwszy odkryje restaurację w drzewie.
Na koniec coś o sensie całego karmienia. Jeśli nigdy wcześniej nie karmiłeś ptaków — może właśnie teraz jest ten moment. Coraz częściej słyszy się o tym, jak zwierzęta tracą swoje naturalne środowisko przez beton, asfalt i ciągłe zagospodarowywanie przestrzeni. A zimą ptakom jest po prostu trudno. Zacząć można od prostych rzeczy — garści słonecznika, kawałka jabłka, poidełka z czystą wodą. Potem kiedy już poznasz swoich gości, sam zobaczysz, że każdy gatunek ma swoje preferencje i humory.
Tylko pamiętaj, nie przesadzaj z ilością i różnorodnością, bo wtedy połowa karmy pójdzie na marne, a resztę trzeba będzie sprzątać, zanim zacznie pleśnieć.
A kiedy już wszystko przygotujesz — usiądź z gorącą kawą, spójrz na ogród, gdzie sikorki biją się o słonecznik, a rudzik udaje, że nic go to nie obchodzi — i poczuj, że właśnie zrobiłeś coś naprawdę dobrego!
Po więcej informacji dołącz do mnie na Facebooku!
