TINY GARDEN

Cyniczny wobec życia, poważny wobec warzyw.

Jak żona ukradła mi Brytyjskie marzenia!

Ja, Grzegorz, prawie ogrodnik, otrzymałem dziś tajemniczą paczkę od mojej znajomej z północnych rejonów Wielkiej Brytanii. Już samo otrzymanie paczki z tak egzotycznego miejsca, w którym mężczyźni noszą spódnice (sic!), wywołało we mnie mieszankę ciekawości i radości. Co w niej może być?

Co kryje się w środku? Owoce zakazane! Konkretnie – brytyjskie herbaty owocowe, które pachniały jak ogród Edenu po kolaboracji z cukiernią.

Ja i moja małżonka to zieloni terroryści – suszymy, parzymy, eksperymentujemy. Lawenda. Mięta. Cały ogród. Ale tu — tu mamy smaki, które mogą wywołać rewolucję w moim kubku.

Plan na relaks po ogrodniczych bojach:

  • Zaparzyć herbatę, ale żadnego mleka!
  • Wciągnąć nosem zapach lepszy niż świeżo skoszony trawnik.
  • Zamknąć oczy i zapomnieć, że jestem wśród grządek z pomidorami.

Ależ życie lubi żarty. W ostatniej chwili okazało się, że jest to zakazana owocowa pokusa! Moja małżonka postanowiła nałożyć na mnie surowe ograniczenia dotyczące tej paczki. Padła propozycja nie do odrzucenia, żebyśmy wzięli ją ze sobą na camping!

Teraz czeka nas misja szpiegowska. Z pewnością będziemy musieli być niezwykle dyskretni, kiedy inni wczasowicze będą popijali swoje zwykłe herbatki, a my oddamy się delektowaniu tym brytyjskim przysmakiem!

W międzyczasie pozostaje mi jedynie robić sobie z nimi zdjęcia. Może zostanę testerem produktów na Instagramie?