Grzegorz! – tak żona zwraca się do mnie za każdym razem, gdy wpadnę na genialny pomysł. Tym razem dodała, że nie mogę po prostu pójść do lasu i nakopać ziemi do naszych nowych doniczek, uparcie twierdząc, że w tym piachu nic nie wyrośnie.
Nie rozumiem. Drzewa jakoś dają radę.
Rozmowa potoczyła się w złowrogim kierunku o robakach, które możemy przynieść do domu — co oczywiście oznaczało mata dla mojego świetnego planu. Pogodziwszy się z porażką, pojechałem do centrum ogrodniczego po jeden worek specjalnej ziemi do warzyw. Żona była zadowolona. Ziemia starczyła dokładnie na trzy doniczki.
Tego samego dnia mogłem wrócić po kolejne dziewiętnaście worków.
Mężczyzna musi mieć swoje hobby.