Moi drodzy, dziś mam zaszczyt ogłosić światu moje najnowsze osiągnięcie — jesienne przeziębienie! Tak, to ten magiczny czas, kiedy mężczyźni na całym globie wreszcie mogą poczuć się jak bohaterowie dramatu medycznego.
Wystarczy, że temperatura wzrośnie o pół stopnia, a już leżę jak pacjent z oddziału intensywnej opieki. Katar? Moje nowe hobby. Kaszel? Brzmi jak próba odpalenia starego diesla w środku syberyjskiej zimy. A narzekanie? Od temperatury herbaty po jakość chusteczek, wszystko zasługuje na krytykę!
Ale to nie ja jestem tu bohaterem. To moja żona, kobieta ze stali nierdzewnej, która znosi moje jęki, stęki i dramaty z godnością godną świętej. Choć przecież to ja cierpię najbardziej, prawda? Medal dla niej, i to nie z czekolady.
Jesień, moi drodzy, to nie tylko liście i dynie. To czas, kiedy mężczyzna może w pełni docenić, ile jego partnerka potrafi znieść. Brawa dla wszystkich! Pamiętajcie — to chwilowe, ale wspomnienia o heroicznej walce z katarem zostaną z nami na zawsze. No, przynajmniej do wiosny.
A ogródek? Niech czeka. Teraz jestem zajęty umieraniem z godnością. I herbatką z miodem. I chlebkiem z czosnkiem. Ale głównie umieraniem.
2 odpowiedzi