Dziś żona z dziećmi życzliwie zaproponowali wycieczkę do lasu. Nie byle jakiego lasu. To była pierwszej klasy — zostawimy tatę samemu sobie — lokalizacja. Wysokie drzewa, podejrzanie głośny strumyk i mnóstwo pułapek na kostki udających urocze kamienie.
Przez jedną przerażającą chwilę dotarło do mnie: to ewidentny test przetrwania. Czy oglądali za dużo Beara Gryllsa beze mnie? Już widziałem, jak zawiązują mi oczy i szepczą — plemię wydało wyrok!
Ale przetrwałem! Dzięki umiejętnościom wyćwiczonym przez lata oglądania programów survivalowych:
- Nie wpadłem do zdradliwie płytkiego strumyka.
- Powstrzymałem się przed lizaniem żywicy.
- Odnalazłem drogę do cywilizacji.
Laubach Wasserfall okazał się rajem Jeśli raj obejmuje komary i dzieci pytające co 90 sekund — daleko jeszcze? Wróciliśmy z:
- Szyszkami do projektów artystycznych.
- Rozmazanymi zdjęciami niczego.
- Godnością w większości nienaruszoną.
Znów dałbym się prawie-porzucić.




8 odpowiedzi