W tym tygodniu w moim ogródku zrobiło się naprawdę gwarnie, a to wszystko za sprawą świeżo wyklutych obywateli ptasiego świata, którzy właśnie opuścili gniazda i z impetem, często dosłownie, wpadli w wir samodzielności. Mowa oczywiście o młodych sikorkach bogatkach i kosach, które teraz można spotkać niemal wszędzie – pod krzaczkiem agrestu, na dachu szopy, a nawet w moich skrzyniach i doniczkach.
Zacznijmy od sikorek bogatek – małych, ale jakże zawziętych ptaków. W moim ogródku pojawiły się dwie młode sikorki, które swoją scenę mają pod krzaczkiem agrestu i między truskawkami.
Mama sikorka co chwilę wrzuca coś do głodnych dzióbków – a to kawałek orzeszka, a to jakiegoś owada z ziemi. Podloty siedzą na ziemi, jeszcze niezdarne, ale bardzo, bardzo głodne. I głośne! Ich popiskiwanie to jak alarm — pusto w brzuchu!
Sikora bogatka, choć ma zaledwie ok. 20 gramów, potrafi w ciągu dnia zjeść niemal tyle, ile sama waży! W okresie karmienia młodych przylatuje z pokarmem nawet ponad 1000 razy dziennie.
Na krzaku agrestu siedzi młody niecierpliwie krzyczący ptaszek. Samica kruszy orzeszki, rzuca kątem oka na rozwrzeszczanego podlota i co chwilę podrzuca mu coś do dzioba. On pogania ją niecierpliwym — szybciej, bo umrę z głodu!
Młode sikorki, nawet po opuszczeniu gniazda, przez 1–2 tygodnie są dokarmiane przez rodziców. Uczą się wtedy rozpoznawać pokarm i ćwiczą pierwsze loty – często kończące się awaryjnym lądowaniem na ścianie szklarni lub drzwiach od szopy.
A teraz czas na kosy. Ich młody też postanowił się usamodzielnić, ale – jak się okazuje – trochę niezdarnie. Szczególnie upodobał sobie okolice pojemnika z wodą i moją skrzynię z chrzanem.
W pojemniku z wodą młody kos zażywa kąpieli, przy okazji wydzierając się wniebogłosy, że jest głodny. Samica kosa buszuje w ziemi, szuka robaczków, a chwilę później dołącza do niej samiec i co ciekawe – oboje karmią młodego.
To naprawdę wyjątkowy widok! U kosów zwykle po opuszczeniu gniazda przez młode, samica się ulatnia. Dosłownie. Zdarza się, że szuka nowego partnera i składa kolejne jaja, zostawiając opiekę nad potomstwem samcowi. Tymczasem u mnie – pełna współpraca. Natura potrafi zaskakiwać.
Nie trzeba mieć rezerwatu ani wielkiego lasu – wystarczy kawałek ogródka, kilka krzaków, poidełko z wodą i trochę cierpliwości. Ptaki potrafią się rozgościć w naszym świecie, jeśli tylko stworzymy im choć trochę bezpiecznej przestrzeni. I odwdzięczają się – nie tylko śpiewem, ale i niesamowitymi scenkami z życia, które czasem przypominają nasze własne rodzinne perypetie. Tyle że zamiast garnka zupy – są orzeszki i robaczki.