
Jeżeli jest się osobą wierzącą, Wigilia i Święta Bożego Narodzenia to najpiękniejszy czas w roku. To moment, kiedy można legalnie zjeść 12 potraw i nie mieć wyrzutów sumienia. Spotkania z rodziną, wspólne świętowanie, dzielenie się prezentami i radością — wszystko to brzmi jak przepis na świąteczny sukces. Ale każdy człowiek ma swoje własne tradycje i zwyczaje. Jedni śpiewają kolędy, inni śpiewają Last Christmas. Czy musimy trzymać się utartych, rodzinnych tradycji? A czy musimy być osobami wierzącymi, żeby cieszyć się świąteczną atmosferą? Spoiler: NIE.
Wychowałem się w tradycjach chrześcijańskich. W czasach mojej młodości było nie do pomyślenia, żeby dziecko nie wierzyło w Boga, nie uczęszczało na mszę czy naukę religii. Nie każdy to lubił. Wiele dzieci, tak jak ja, starało się omijać kościół i wagarować. Pomimo tego, Wigilia była zawsze najpiękniejszym i najbardziej magicznym dniem w roku. W latach 80 i 90 ubiegłego wieku tradycyjnie w Wigilię spotykała się cała rodzina. Spędzało się wspólnie cały dzień, bawiąc się, śpiewając kolędy, oglądając telewizję lub lepiąc bałwana.
Wieczorem jadło się wspólną kolację wigilijną. Potrawy były co roku takie same — barszcz z uszkami, karp, pierogi z kapustą i grzybami, sałatka jarzynowa, śledź, makowiec i sernik. Do tego kompot z suszu, który smakował jak napar z choinki, ale był obowiązkowy. Wszystko było pyszne i domowe, przygotowane przez mamę, ciocię i babcię. Przed jedzeniem dzieliliśmy się opłatkiem i składaliśmy sobie życzenia. Był to wzruszający i uroczysty moment, który kończył się zazwyczaj śmiechem.
Po kolacji czekało się na pierwszą gwiazdkę, która oznaczała, że pod choinkę aniołek przyniósł prezenty. Z niecierpliwością biegliśmy do pokoju, gdzie czekała na nas góra paczek. Otwieraliśmy je z zachwytem i podziękowaniem, dzieląc się nowymi zabawkami, książkami, ubraniami czy innymi drobiazgami. Czasem ktoś dostawał skarpetki i udawał, że się cieszy.
Takie były moje Wigilie z dzieciństwa, które zapadły mi głęboko w pamięć i serce.
Wszystko się zmieniło, gdy byłem nastolatkiem, a później dorosłem. Zaczęły mnie nurtować pytania, na które nie mogłem znaleźć odpowiedzi. Zacząłem szukać innych źródeł wiedzy i zainteresowałem się nauką o ewolucji i o kosmosie. Czytałem, że ludzkość ma znacznie starszą historię niż ta opisana w Biblii. Zainteresowałem się też teorią paleoastronautyki, która zakłada, że starożytne cywilizacje miały kontakt z zaawansowanymi istotami pozaziemskimi, które mogły być uważane za bogów lub aniołów. Im więcej czytałem, tym bardziej oddalałem się od wiary chrześcijańskiej. Zacząłem uważać ją za zbiór niemożliwych wydarzeń, opartych na mitach i legendach. Przestałem chodzić do kościoła i przestałem obchodzić Boże Narodzenie.
Wszystko się zmieniło, gdy zostałem ojcem. Zobaczyłem, jak moje dzieci rosną i jak ciekawe są świata. Zobaczyłem, jak się cieszą z najdrobniejszych rzeczy, jak się dziwią i zadają pytania. Zobaczyłem, jak potrzebują miłości, bezpieczeństwa i radości. Wtedy zrozumiałem, że chcę dać im coś więcej niż tylko materialne dobra. Chciałem dać im tradycję, która będzie łączyć nas jako rodzinę i która będzie budować wspomnienia. Chciałem dać im magię, jaką sam poznałem gdy byłem dzieckiem. Magię Świąt Bożego Narodzenia.
Nie chodziło mi o religię, ani o kościół, ponieważ one już dawno odeszły w zapomnienie. Chodziło mi o stworzenie atmosfery, która będzie sprzyjać bliskości i ciepłu. Dlatego od wielu lat razem z dziećmi przygotowujemy dom już na początku grudnia. Ozdabiamy go lampkami i łańcuchami, aby nadać mu blasku i koloru. Ubieramy choinkę, a żona z córką pieką pierniki i gotują co roku te same potrawy. W dniu chrześcijańskiej Wigilii zasiadamy razem do wystawnej kolacji, dobrze się bawimy i dajemy sobie prezenty. Moje dzieci uwielbiają te zwyczaje. Widzę, jak się śmieją, jak się bawią, jak się dzielą. Widzę, jak mają oczy pełne szczęścia i radości.
Świętujemy grudzień po swojemu. Nie musimy podporządkowywać się tradycji, która nie odpowiada naszym wartościom i potrzebom. Tworzymy sobie od lat własną świecką tradycję, która odzwierciedla to, co dla nas ważne i co sprawia nam przyjemność. Nie uważam, że nasza tradycja jest lepsza lub gorsza od innych. Po prostu jest nasza. I to jest piękne, że możemy mieć własne sposoby na świętowanie grudnia.
Grudzień to miesiąc, który należy do wszystkich. Każdy może znaleźć w nim coś, co go uszczęśliwi. Niech każdy świętuje grudzień po swojemu i stworzy sobie własną tradycję!
Jedna odpowiedź