Przejdź do treści

Mroczna walka nr 2

tinygarden.me mroczna walka nr2

Po wielu epickich bitwach z mszycami, które wreszcie postanowiły dać nam spokój, przyszedł czas na nowe wyzwanie w moim małym ogródku. Tym razem głównymi wrogami stały się ślimaki. Wyobraźcie sobie te małe śluzowate monstra, które w nocy wyruszają na wojnę i podjadają liście moich fasolek. To było naprawdę nie do przyjęcia! Zawiesiłem więc tabliczkę na ogrodzeniu, ostrzegającą ślimaki, że jeśli dotkną mojej ukochanej fasoli, będą musiały stawić czoło gniewowi potężnego Grzegorza Ogrodnika!

Okazało się, że tabliczka dużo nie pomogła. Postanowiłem podjąć próby obrony podobne do tych, które stosowałem przeciwko mszycom i wypróbowałem różne domowe sposoby odstraszenia ślimaków. Najpierw rozrzuciłem pokruszone skorupki jajek wokół roślin, bo myślałem, że ślimaki nie będą chciały poruszać się po twardym podłożu, ale czy one się tym przejęły? O nie! Wyszło na to, że są odporne na wszelkie przeszkody i przewyższyły możliwości mojej inżynierii! Musiałem sięgnąć po bardziej radykalne metody. Ostrożnie umieściłem słoiki z piwem wokół roślin, po cichu licząc, że ślimaki utkną w pułapce i będą zbyt pijane, aby kontynuować swoje destrukcyjne żerowanie. Pomysł wydawał mi się genialny, ale po kilku dniach odkryłem, że ślimaki dobrze tolerują piwo! Wykorzystywały je chyba jako dodatkowy napój, który podnosił ich morale przed atakiem na moje fasolki! Nie wiedziałem, czy powinienem być zdumiony ich wytrzymałością, czy zaniepokojony alkoholowymi skłonnościami.

Decyzja, którą musiałem podjąć, była tak bolesna, jak zgniatanie ślimaka butem. Pogodziłem się z tym, że sam nie poradzę sobie z błotnymi bandytami. Przyszedł czas na pomoc małżonki, która zawsze wkraczała do akcji z pełnym rozmachem.

Małżonka wiedziała, że musimy przyjąć bardziej wyrafinowaną strategię, opartą na wiedzy o wrogu. Uzbroiliśmy się w noże kuchenne i wyruszyliśmy na polowanie nocą. Wyłanialiśmy się z cieni jak duchy, ścigając ślimaki po ciemnych alejkach naszego małego ogródka. Wyobrażaliśmy sobie, jak drżą ze strachu wobec nas, ludzi zdeterminowanych, aby je zatrzymać, a nawet zamordować! Ale cóż, ślimaki wydawały się być bezwzględne i całkowicie odpornie na nasz zuchwały atak, jakby miały w sobie jakiś mroczny zmysł, który sprawiał, że nasze wysiłki stawały się bezcelowe.

W końcu, nie widząc żadnego punktu zwrotnego w naszym pojedynku z tymi przewrotnymi stworzeniami, postanowiliśmy przyjąć bardziej szalony sposób walki. Zbudowaliśmy maleńkie więzienie dla schwytanych ślimaków. Wprowadziliśmy własne przepisy więzienne i nadaliśmy im numery zamiast imion. To był nasz własny program resocjalizacji ślimaków. Chyba każdy zasługuje na drugą szansę?

Wszystko wydawało się iść zgodnie z planem, aż do nocy, gdy ślimaki zorganizowały więzienny bunt. Wyskakiwały przez szczeliny w ogrodzeniu i obalały miniaturowe ściany. To było jak Ucieczka z Alcatraz w ślimaczym wydaniu. Przerażeni widokiem niekontrolowanej zemsty, szybko zwialiśmy z miejsca zdarzenia, nie chcąc stać się ich głównym celem. Zrozumieliśmy wtedy, że nawet najbardziej szalone pomysły mają swoje ograniczenia. Morał z tego jest krótki, nie można oswajać tych, którzy zjadają twoją fasolę!

Ostatecznie uznaliśmy, że potrzebujemy bardziej skutecznego rozwiązania. Zrobiliśmy małe dochodzenie w internecie i odkryliśmy, że ślimaki nie są fanami kofeiny. Postanowiliśmy więc użyć mocnego ekstraktu kawy i zużytych fusów jako środka odstraszającego. Muszę przyznać, że te paskudy były zdumione i zdezorientowane, a my z niekrytą satysfakcją obserwowaliśmy, jak patrzą z daleka na kawowe granice. Dzięki tej skutecznej, a jednocześnie bardzo prostej metodzie, udało nam się ochronić nasze fasolki!

Dowiedziałem się, że czasami odpowiedź na ogrodnicze problemy leży w niecodziennych i zwariowanych pomysłach, choć po prawdzie niektóre z naszych eksperymentów były trochę szalone i nieodpowiedzialne. Ostatecznie liczy się triumf, a moja małżonka po raz kolejny okazała się superbohaterem!

Autor

Cześć! Jestem Grzegorz, człowiek obdarzony tym absolutnie przeciętnym imieniem, które zupełnie nie odbiega od mojej osobowości. Prowadzę ten blog, gdzie dzielę się moimi niezwykłymi myślami, interesującymi tylko mnie i parę znajomych osób, które po godzinach próśb i nalegań wpadły tu na chwilkę. Więcej ⇢ O MNIE.

2 komentarze do “Mroczna walka nr 2”

  1. AgaZgaga i Pies

    oj tam zaraz… to znaczy, że nie jesteś ślimakiem w ludzkiej skórze :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *