Sezon warzywny to czas, kiedy ziemia budzi się do życia, a ogrody stają się areną nie tylko dla roślin, ale także dla tajemniczych gości. Szkodników! Na pewno pamiętacie, jak w zeszłym roku walczyłem z mszycami, ślimakami i komarami. Powiadam Wam — to jest syzyfowa praca!
Nie cierpię tych małych, niepozornych stworzeń, które potrafią zepsuć mi całą przyjemność z uprawy własnych warzyw. Miałem w planach napisać dziś o wykorzystaniu doniczek w moim małym ogródku, a skończyło się na tym, że opowiem o starciu z tymi niewidocznymi wrogami.
Obecnie mam na moich roślinach mszyce i gąsienice. Mszyce to takie drobne, przewrotnie urocze istotki, które z łatwością znajdują drogę do każdej rośliny, jaką posadzę. Wydaje mi się, że mają jakiś radar wbudowany w swoje malutkie ciałka. Pojawiły się jak zwykle niespodziewanie, ale nie są jeszcze takie złe. Co prawda hamują wzrost roślin, ale w miarę wcześnie zwalczone nic nie uszkadzają. Gąsienice — to już inna historia. One nie są tak uprzejme. Zjadają liście, jakby to była ich jedyna misja na świecie. Jak nad tym dłużej pomyśleć, to chyba jest ich jedyna misja na świecie. I nie ma znaczenia — agrest czy rzodkiewka — dla nich wszystko smakuje równie dobrze. Gąsienice są jak drapieżniki. Niszczą rośliny, a potem spokojnie obserwują, jak ich ofiary umierają. Jakby były małymi, zielonymi psychopatami.
![Gąsienice zjadające agrest!](https://mlsnwnrqai5m.i.optimole.com/w:auto/h:auto/q:mauto/ig:avif/https://tinygarden.me/wp-content/uploads/2024/04/tinygarden.me-gasienice-w-ogrodzie.webp)
Na szczęście moje krzaki agrestu nie były bezbronnie wystawione na ich ataki. Kupiłem wczoraj Xentari®. Środek, który podobno jest skuteczny przeciwko gąsienicom. Spryskałem nim całe krzaki, a teraz czekam na efekty. Gąsienice powinny zacząć umierać po jego zjedzeniu. Trwa to kilka dni i niestety muszą nadal jeść, ale jestem dobrej myśli. W końcu zaczną się dusić. Podałem im truciznę na srebrnym talerzu i jestem z siebie dumny!
A co z mszycami? Postanowiłem postąpić trochę inaczej. Kupiłem wyciąg z pokrzyw. Śmierdzi niemiłosiernie – jak rozpuszczona kupa, ale właśnie to ma odstraszać mszyce. Sąsiadów też. Wszystkich, którzy zbyt blisko podchodzą do mojego ogródka i znacznego obszaru wokół. Jestem trochę sceptyczny, bo mszyce nie lubią też mięty, a całą mi oblazły i dobrze się bawią. To chyba jakieś mutanty, ale walczę. Walczę i się nie poddam! Mój mały ogródek będzie wolny od tych pasożytów!
Tak więc drodzy ogrodnicy, pamiętajcie: początek sezonu warzywnego to nie tylko radość z pierwszych kiełkujących pomidorów czy ogórków. To także czas, kiedy musimy stanąć do walki ze szkodnikami. Niech was nie zaskoczą, a wyjdziecie z tego starcia jako zwycięzcy!
Na koniec chciałbym bardzo podziękować za kolejną paczkę kapsli. Tym razem nie tylko z Polski, ale również z Czech i Tajlandii i kto wie co jeszcze tam znajdę? To taki miły akcent na koniec tego posta. Do następnego!
Paskudztwa, ale stworzenia Boże :)))